Bardzo przyjacielska sesja
On
Uwielbiam podtrzymywać różne tradycje, te stare, narzucone, ale i te nowe, wymyślone wyłącznie na prywatny użytek. Obok przyjacielskiej wigilii i pikników w Konstancinie (do których w tym roku niestety nie doszło) jedną z najważniejszych jest sesja z przyjaciółkami. Gdy postanowiłyśmy zrobić pierwszą, nie spodziewałyśmy się, że tak nas wciągnie, że o pierwotnym celu sesji (biznesowym!) całkiem zapomnimy i to właśnie te fotograficzne spotkania staną się celem samym w sobie. I dobrze. Jak trzeba, to i tak pomagamy sobie w naszych zawodowych sprawach, ale bez przymusu, wyłącznie z potrzeby serca 😉
Do każdej sesji staramy się podchodzić na luzie, choć ja uparcie twierdzę, że nawet do takich zdjęć trzeba się przygotować, ustalić stroje, miejsce itp. Więc zawsze nalegam, żeby jak najwięcej dogadać przed wybranym dniem sesji. I wciąż twierdzę, że to klucz do sukcesu 🙂
W dniu sesji spotykamy się trochę wcześniej. Jak trzeba, makijaż robi nam Marta, bo któż inny? Stroje najczęściej mamy własne, ale zawsze w ostatniej chwili okazuje się, że musimy się powymieniać i na przykład skorzystać z jednego z niezwykle licznej kolekcji swetrów Kasi. Gdy już jesteśmy gotowe, decydujemy się na miejsce. Aparat ustawiam na statywie, chwilę wybieram kadr, poprawiam ustawienie dziewczyn i proszę o pozostawienie miejsce też dla mnie. A gdy dołączam do reszty, zaczyna się zabawa! Trochę uśmiechów, trochę głupot, czasem kilka potyczek. Ponieważ okazało się, że moje palce niezbyt dobrze kontaktują się ze zdalnym pilotem, tę funkcję już pewnie na zawsze przejęła Marta. Nikt tak dobrze nie naciska! Tym samym funkcja fotografa została sprawiedliwie rozdzielona, a każda z dwóch fotografek w naszej paczce ma swoje zadanie. I tak cykamy, zmieniamy miejsca, aż stwierdzimy, że „mamy to!” i więcej nic już nie wymyślimy.
Dobrą tradycją na ostudzenie sesyjnych emocji jest też późniejsze spotkanie, na picie, jedzenie i plotki. A niedługo po wielkim dniu robię wstępną selekcję, następnie dziewczyny wskazują swoje ulubione kadry. Niestety zwykle każda inny, więc to na mnie spada decyzja ostateczna. Na koniec tylko szybki retusz, taki, żebyśmy były tylko trochę piękniejsze. I gotowe!
Opowiadam to wszystko po to, żeby pokazać jakie proste jest realizowanie takiej super tradycji. Może ten statyw i pilot to trochę więcej niż ma przeciętny człowiek w domu. Zawsze jednak można skorzystać w samowyzwalacza i biegać od aparatu do przyjaciółek po sto razy. Można też raz na rok zamówić taką krótką sesję u fotografa. Już teraz mogę Ci polecić dwie zdolne fotografki 🙂
W.
PS. Jedną z naszych wcześniejszych sesji możesz zobaczyć tutaj: Życzę Wam pięknych przyjaźni!