Dyniowe klimaty w jesiennym słońcu
On
Od dawna marzyła mi się dyniowa sesja zdjęciowa moich dzieci. I choć temat jest dość oklepany, to w albumie fotografki być powinien, tak uważam. Raz podjęłam próbę w warunkach domowych, w strojach halloweenowych i ze sztucznym oświetleniem. Wyszło dość upiornie. Tym razem los się do mnie uśmiechnął i zesłał afrykańskie powietrze w środku jesieni. Do Was też :)? Nie wybaczyłabym sobie, gdybym z tego nie skorzystała.
Wydawało się, że wszystko przygotowaliśmy idealnie: wielkie dynie, stroje, dodatkowe sprzęty, pogodę i odpowiednią porę dnia 🙂 Nie przewidziałam jednak, że zabraknie mi siły i cierpliwości. Zbliżająca się wielkimi krokami przeprowadzka oraz nowy etap w edukacji naszych krasnali systematycznie pozbawia nas resztek energii, zwłaszcza mnie. I choć bardzo chciałam naturę mą oszukać, to nie do końca mi to wyszło. Zamiast pozytywnie nastrajać moich modeli, to albo niemrawo zachęcałam do pozowania albo krzykiem motywowałam mojego wiernego asystenta – męża, żeby mi choć trochę pomógł. Sesję zakończyłam po 10 minutach, bez pełnej satyskacji. Mimo tego cieszę się, że próbę podjęłam, bo najgorzej to nie zrobić i żałować kolejny rok, że przegapiło się ostatnie promienie słońca.
Jeśli to również Twoje marzenie, masz jeszcze szansę na słoneczne, jesienne zdjęcia w najbliższy weekend. Warto przemyśleć stroje, żeby kolorysytyka jako tako grała z otoczeniem i dyniami oraz porę dnia, żeby było jak najładniej. Złota godzina, choć słynna, nie zawsze jest tą najlepszą porą. Podczas naszej sesji światło było już bardzo pomarańczowe, a twarze zaczynały się robić rozmydlone. Lepiej zacząć zdjęcia jakieś dwie godziny przez zachodem i ewentualnie chwilę poczekać na właściwy moment. Koniecznie przemyśl miejsce sesji. Fajne zdjęcia wychodzą na polach dyniowych. Mi zależało na zdjęciach na naszym terenie, stąd tak oszczędnie w tle. Jeśli chodzi o sprzęt, improwizuj 🙂 Może akurat wyjdzie z tego coś zaskakującego.
W.