Sprzęt ma znaczenie, czyli bardzo subiektywny poradnik dla początkujących
On
Właśnie zaczynam pisać pierwszy post „techniczny” i muszę przyznać, że trochę się stresuję. Niby post jak każdy inny, a jednak… Nie czuję się ekspertem jeśli chodzi o wybór sprzętu, mam nawet czasem problem z zaawansowaną obsługą 🙂 Od prawie 10 lat robię zdjęcia moim ukochanym Canonem, który wciąż zaspokaja wszystkie moje fotograficzne potrzeby. Nie jestem więc na bieżąco z tym, co się pojawia na rynku. A nawet jeśli nowa potrzeba się pojawia i muszę wymienić np. obiektyw, to mam w domu eksperta od tego typu spraw, póki co niezawodnego.
Sama do fotografii podchodzę bardzo intuicyjnie. Większą wagę przywiązuję do kontaktu z modelem, niż do tego, jakie parametry ma mój aparat. W moim przypadku raczej się to sprawdza. Nie twierdzę, że wiedzę techniczną można pominąć, raczej poznać, poćwiczyć aż wejdzie w krew i później już się tak bardzo tym nie przejmować. A jednak podejmuję temat, bo uważam, mimo wszystko, że bez sprzętu zdjęć nie zrobisz 🙂 Warto więc wiedzieć cokolwiek na początek.
Zakładam, że jeśli zaczynasz robić zdjęcia rodzinie lub po prostu chcesz robić je lepiej, to raczej nie sięgniesz po aparat analogowy. Wydaje mi się, że ta działka pozostaje już tylko dla prawdziwych pasjonatów i osób ponadprzeciętnie cierpliwych (w dzisiejszym szybkim życiu). Mimo że sama zaczynałam od robienia zdjęć tradycyjnych, gdy przychodzi do fotografowania własnej rodziny zawsze sięgam po aparat cyfrowy, bo jest szybciej, taniej i pewniej. Podejrzewam, że możesz mieć podobne potrzeby w tym zakresie. Jeśli nie, reszta postu może być dla Ciebie niezbyt przydatna.
Jeśli wciąż tu jesteś, to zapewne z ciekawości, co Ci zaproponuję na początek. Jest kilka możliwości. Zacznę jednak od końca (wg mojej prywatnej listy).
Zdjęcia można robić telefonem, kierując się zasadą „Najlepszy aparat to ten, który masz przy sobie”. Bo rzeczywiście czasem najważniejsze, żeby coś po prostu uchwycić i wtedy to, czy zdjęcie jest poruszone, czy są szumy, ziarno czy cokolwiek innego, staje się mniej ważne. Telefony na tyle do nas przywarły, że mamy okazję nimi fotografować nawet przy porannej toalecie 🙂 I też z tego powodu są idealne dla osób, które robią zdjęcia głównie po to, żeby wrzucić je szybko na Instagrama. Ale jeśli chcesz czegoś więcej, starasz się zrobić zdjęcie np. przy słabym oświetleniu czy uwiecznić biegające dzieci, to telefon może Ci nie wystarczyć.
Z mojego doświadczenia – zdarza mi się robić zdjęcia telefonem, gdy jest coś wyjątkowo ciekawego, a ja akurat zostawiłam aparat w domu lub gdy wiem, że tego konkretnego zdjęcia potrzebuję tylko na Facebooka lub Instagrama. Niestety rzadko kiedy jestem zadowolona z efektów, może dlatego, że nie jest to telefon wysokiej klasy. Wiem jednak, że wiele osób tak robi i te zdjęcia jakoś wychodzą, a nawet wygrywają w poważnych konkursach. Warto to sprawdzić przed zainwestowaniem w coś droższego.
Trochę wyżej umieściłabym kompakty, choć pisząc to zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem aparaty w telefonach nie osiągnęły już tej samej jakości. Wiesz coś o tym? Pomijając jakość, kompakty są przede wszystkim dość poręczne i małe, moim zdaniem znacznie wygodniejsze od smartfonów, które, co tu dużo mówić, aparatami nie są i w ręce jakoś nie leżą. Kompakty są dobre dla osób, które niewiele wiedzą o różnych dziwnych ustawieniach w aparacie i zależy im na tym, aby pewne decyzje zostały podjęte wewnątrz aparatu. Często daje to świetne efekty, ale zaryzykuję stwierdzenie, że częściej może to być dziełem przypadku niż umiejętności tego, kto zdjęcie zrobił. Dla mnie to za mało. Jednak największą wadą kompaktów jest jak dla mnie brak możliwości wymiany obiektywów, co skazuje Cię na ten sam zestaw na zawsze, a to oznacza konieczność zmiany całego sprzętu, kiedy dojrzejesz do bardziej odważnych fotograficznych eksperymentów.
Z mojego doświadczenia – typowych kompaktów, czyli tych z wbudowanym na stałe obiektywem, używałam wielokrotnie. Najbardziej kojarzą mi się z daleką przeszłością i pierwszym analogowym Kodakiem z przesuwaną osłoną oraz stałą ogniskową. O ile pamiętam, przyjechał do nas z Zachodu. Jakież było moje zdziwienie, gdy jakiś czas później okazało się, że lepsze zdjęcia robię radzieckim Zenitem 🙂 Z czasem aparaty analogowe, przynajmniej na czas wakacji, zamieniłam na cyfrowe. Pierwszym był prosty kompakt, którym mBank nagradzał klientów za polecanie banku znajomym. Później pojawił się zaawansowany kompakt Panasonica, wyglądem przypominający lustrzankę. Sporo fajnych zdjęć udało mi zrobić zwłaszcza tym ostatnim, jednak jakość i możliwości przestały mi wystarczać z chwilą rozpoczęcia nauki w szkole fotografii. Mogę więc powiedzieć, że na etapie hobbystycznego fotografowania był co najmniej wystarczający.
Znacznie lepszym wyborem są bezlusterkowce z wymiennymi obiektywami, które wydają się rozwiązaniem znacznie bardziej przyszłościowym, bo w razie wzrostu aspiracji możesz sobie poszaleć i kupić coś nowego. A przy tym to wciąż dość poręczne i stosunkowo lekkie aparaty, które nie utrudnią Ci życia podczas wakacji czy krótszych rodzinnych wypadów. Niektórzy twierdzą nawet, że spokojnie mogą ich używać zawodowi fotografowanie, bo jakość zdjęć z wysokich i droższych modeli wcale nie odbiega od zdjęć zrobionych lustrzanką. Niestety wciąż nie mogę w to uwierzyć 🙂 I dopóki jako tako trzymam tego mojego kochanego Canona, choć ręka czasami się trzęsie, nie zamierzam wracać do kompaktów. Dla mnie jest jeden najważniejszy powód – brak wizjera optycznego w kompaktach. Absolutnie nie wyobrażam sobie robienia kilkugodzinnej sesji patrząc w ekran lub elektroniczny wizjer, ja tam po prostu nic nie widzę! Ale jeśli Ty widzisz i nie masz tak silnego przyzwyczajenia, to może kompakt z wymienną optyką nie będzie miał dla Ciebie żadnych wad.
Z mojego doświadczenia – mam taki jeden aparat w domu. Zakupił go sobie mój mąż, chyba z nadzieją, że od czasu do czasu zdradzę swojego wiernego przyjaciela i ruszę w podróż z kompaktem. Podjęłam próbę, ale jak dotąd bez przekonania. Niby możliwości są spore, wiele rzeczy można sobie ustawić jak w moim, ale jednak efekt końcowy mnie nie zachwyca. Możliwe, że to tylko moje uprzedzenia, ale cóż zrobić.
I na koniec, ale za to na szczycie mojej listy jest lustrzanka, aparat o ogromnych możliwościach! Można sobie wymieniać obiektywy, dodawać lampę zewnętrzną, przestawiać wszystko wedle uznania, podłączyć lampę studyjną, no i przede wszystkim patrzeć na świat przez wizjer optyczny 😉 To mój niekwestionowany ideał. Ale przy pełni zalet, nie można zapomnieć o tym, że to sprzęt najcięższy, najbardziej niewygodny w noszeniu, a przy tym i zwykle najdroższy. Jeśli masz takie potrzeby jak ja i potrafisz wykorzystać przynajmniej większą część funkcji, to możesz tę opcję rozważyć. Jeśli jednak nie masz ochoty zagłębiać się w instrukcję obsługi, a zależy Ci tylko na ciekawych kadrach i momentach, możliwe, że taki wydatek i wysiłek fizyczny związany z użytkowaniem nie ma sensu w Twoim przypadku.
Warto pamiętać, że mimo bardzo dużej roli aparatu w procesie powstawania zdjęcia, to Ty jesteś tu najważniejszy. Ty wybierasz motyw, nawiązujesz kontakt z modelem, a na koniec decydujesz, kiedy nacisnąć spust migawki. Jeśli czujesz temat, to i smartfonem możesz zrobić dzieło sztuki. I jeszcze jedno, o czym warto wspomnieć to fakt, że aparaty każdego rodzaju są coraz lepsze, więc to, co kiedyś było dla mnie marnym rozwiązaniem (np. zaawansowany kompakt ze stałym obiektywem), teraz może być idealnym sprzętem dla większości osób fotografujących swoje rodziny wyłącznie do celów prywatnych. Ale pewne rzeczy są niezmienne – wizjer optyczny nigdy nie pojawi się w kompakcie 🙂
To co wybierzesz?
M
Super artykuł! Ale na wszelki wypadek, dla totalnych amatorów, dodam jeszcze do wyposażenia – telefon Huawei P20. Zrobi robotę za leniwego fotografa! Polecam! 😉
weronika
Cenna wskazówka! Dzięki!